Spotkanie autorskie Krystyny Szayny – Dec
Znaną mi z ławy szkolnej Krystynę Szaynę – Dec postrzegałem, od dawna, jako uznaną w Krakowie germanistkę, związaną też po profesji z Państwową Wyższą Szkołą Zawodową w Krośnie. W 2009 zadziwiła Jasło publikacją o swoim dziadku Andrzeju Szajnie artyście rzeźbiarzu. Starannie wydany album dobrym słowem wnuczki Krysi i świetnymi fotografiami Łukasza Raka odzwierciedla wybrane dzieła mistrza Andrzeja.
Przywołali to dokonanie posposłu autorzy wspomnianej książki na początek spotkania 12 września 2018 w Miejskiej Biblioteki Publicznej w Jaśle. Niektóre prace Andrzeja Szajny – wyznała dziś Krystyna – odnaleziono po wydaniu albumu, przykładowo w 2010 ołtarz w kościele w Męcinie Wielkiej. Łukasz Rak dopowiedział, jak to w celu foto dokumentacji stanęli przed ołtarzem wyrzeźbionym przez Szajnę w kościele pod wezwaniem Świętego Józefa w Krakowie – Podgórzu. Proboszcz tamtejszy na ich widok rzekł, że widzą oto najładniejszy ołtarz w tej świątyni. Na to oni, że to przecież główny taki okazały przyciąga wzrok. Nie o złoto chodzi, lecz o dłuto – skwitował pleban.
Po takim wstępie Krystyna Szayna – Dec przybliżyła zebranym postać Harro Harringa bohatera swej książki „Najgroźniejszy agitator sprawy polskiej”, wydanej przez krakowskiego „Białego Kruka”, wszakże była to formalnie jasielska promocja tej nowości. I chociaż już wcześniej wiedziałem o ukazaniu się tej historii i zdążyłem przeczytać tę interesującą opowieść, to byłem chłonny zakulisowych wieści o powstaniu dzieła. Bo, pewnie jak większość czytelników, nigdy nie słyszałem wcześniej o Harro Harringu. Autorka opowiedziała nam, jak to dociekliwie docierała do szczegółów jego biografii. Stąd wiemy, że urodził się w Szlezwiku – Holsztynie, który wówczas należał do Danii. I to, że wychował się na najlepszych utworach literatury niemieckiej. Wprawdzie marzył, aby zostać malarzem, ale sukces osiągnął jako dramatopisarz. Był żołnierzem walki wyzwoleńczej Greków w 1822. Krystyna Szayna – Dec opowiadała równie frapująco jak pisze. Także o wielkim romansie Harro z Ludmiłą, dziewczyną o polskich korzeniach. Potwierdziła, że zakochał się też w Polsce, gdzie zadomowił się jakiś czas. W czasie swojego pobytu doświadczył na własnej skórze tego co wówczas od lat doznawali Polacy pod rosyjskim zaborem.
Ciekawa narracja autorki książki dopełniła moją wiedzę o genezie jej powstania i skłania do sięgnięcia jeszcze raz, drugi i trzeci do akapitów opisujących zarówno barwne życie Harro Harringa, jak tych odnoszących się do kontekstu historycznego w Polsce, Rosji, Dani, Ameryce, Niemczech. A propos, ktoś pod koniec spotkania autorskiego w Jaśle zasugerował autorce zasadność przetłumaczenia dzieła na język niemiecki. Tymczasem polskie – eleganckie w formie i treści – wydanie „Białego Kruka” polecam.
Zbigniew DRANKA